Ostatnio zaczynam mieć coraz więcej
nadziei, że te finansowe trendy na które tak narzekam kiedyś się
odwrócą. Wczoraj przeczytałem bardzo ciekawy artykuł na stronie futbol.pl, z któego wynika, że mimo pobicia moim zdaniem
niechlubnego rekordu, nie udało się wygrać spotkania... Już
tłumaczę o co chodzi.
Mianowicie mam tu na myśli Manchester
City, który w ostatnim meczu prowadzonym przez trenera Louisa Van
Gaala pobiłrekord i wystawił prawdopodobonie najdroższy skłąd w
ogóle w całej historii angielskiej ekstraklasy czyli Premier
League. Krótkie sumowanie angielskim dziennikarzom przyniosło
szokujące efekty - jak się okazało na boisku zaprezentowała się
ekipa za ponad dwieście czterdzieści milionów funtów! Sam Angel
Di Maria kosztował przecież prawie sześćdziesiąt milionów
funtów, a dokładając do tego Marouana Fellainiego i Luke Shawa, za
których wyłożono prawie trzy dychy mamy iście mistrzowski skład,
w którym blado wyglądają nawet takie tuzy jak Robin Van Persie,
który w tym zestawieniu kosztował City dwadzieścia cztery miliony
złotych.
Wygląda jednak na to, że takie
astronomiczne wydatki na nic się nie zdały, Manchester City gra
słabo, co prawda ostatnio wygrał jeden do zera derby z Czerwonymi
Diabłami, ale w tabeli Premier League ląduje dopiero na dziesiątym
miejscu z trzynastoma punktami straty do liderującego - nomen omem
innego bogatego klubu - mianowicie londyńskiej Chelsea.
Zresztą wystarczy wejść na polską stronę fanów Manchester City, by zobaczyć, że nastroje nie są
zbyt optymistyczne. Oliwy do ognia dolał też fakt, że zespół
przegrał kolejny mecz w Lidze Mistrzów i stało się jasne, że po
raz kolejny nawet nie wyjdzie z grupy w tych elitarnych
rozgrywkach...
#Manchester City #najdroższa drużyna piłkarska #najdroższy piłkarz #pieniądze nie grają #Robin Van Persie